Rotterdam 2014 #1: W oczekiwaniu na konkurs.

Data:

Przeglądając program rotterdamskiego festiwalu można znaleźć kilka pozycji, które znane są już polskim festiwalowiczom z innych imprez filmowych. Polskę w programie reprezentują nagrodzona w Gdynii „Ida” oraz „Papusza”, które pokazywane są tu w sekcji poświęconej Europie. Ponadto, polskim akcentem jest debiutujący w sekcji Bright Future film Aleksandry Gowin „Małe stłuczki” koncentrujący swoją uwagę na historii trójkąta miłosnego. Inny reżyser polskiego pochodzenia, Grzegorz Muskała, prezentuje w tej samej sekcji swój film pt. „Szepty za ścianą”.
Widzowie, którym nie było dane wybrać się na festiwal Nowe Horyzonty mogą nadrobić zaległości oglądając „Heli” Amata Escalante czy filipińskie „Norte – koniec historii” Lava Diaza. Aczkolwiek, goście z Filipin, przebywający ze mną w hostelu zdziwieni byli nazwiskiem Diaza i zupełnie tego reżysera nie kojarzyli. Dla porównania, współlokator z Meksyku orientował się w filmografii na tyle, że „Heli” obiło mu się o uszy jako film pełen przemocy. Za to Reygadas nie był mu znany i na pewno to wszystko dlatego, że „meksykańskie kina okupowane są przez hollywoodzką mafię i nie można zobaczyć nic ciekawego”. Na aktualnym przeglądzie w Rotterdamie znany polskim widzom jest również film „Nieznajomy nad jeziorem” (zeszłoroczne odkrycie Cannes). Bywalcy American Film Festival mogą sobie przypomnieć najnowszy film Jarmuscha „Only lovers left alive”, a także „Double play” na temat dwóch reżyserów: Jamesa Benninga i Richarda Linklatera.

Kończąc wątek powtórek wspomnę jeszcze o filmach, które mieliśmy możliwość gościć w Polsce podczas festiwalów Ars Independent oraz na Warszawskim Festiwalu Filmowym. Pozycje Arsu wyświetlane tutaj to konkursowe „Apacze” oraz docenione przez jury studenckie „Spotkania po północy”. Wielbiciele mocnych wrażeń, którym nie dane było wybrać się do Warszawy mogą z kolei obejrzeć „Big bad wolves”, zwariowany komedio-thriller o pedofilii, na który bilety rozchodzą się błyskawicznie. Podobnie jest z biletami na brytyjski film społeczny „The selfish giant”. Opowiada on o nastolatku wyrzuconym ze szkoły trudniącym się zbieraniem złomu. I wreszcie, w sekcji Europy osobistej prezentowany jest także „Ogród mojego ojca”, szwajcarski dokument czule portretujący starsze małżeństwo rodziców reżysera.

Pokazy prasowe rozpoczął natomiast koreański thriller pt. „Intruzi” (reż. Young-Seok Noh). Bohater, mało asertywny pisarz, pilnie potrzebujący dokończyć pracę nad książką zaszywa się w zaśnieżonych górach, na pustkowiu, gdzie łatwo gubi się sygnał telefonu. Pech chce, że już w drodze do domku gościnnego poznaje podejrzanego typa, niedawno wypuszczonego z więzienia. Nie warto zdradzać dalszego ciągu, zwiastun zapowiada niezłą jatkę i jak to często bywa w przypadku historii kryminalnych, wszystko sprzysięga się przeciwko pisarzowi, który w obliczu nieporozumień i intryg pozostaje bezsilny. Film bawi się przyzwyczajeniami widza i nic nie jest takie jakim zdaje się na początku. „Intruzów” prezentowano w sekcji Bright future.

Kolejny film ciepło opowiada o problemach wielodzietnej rodziny i przypuszczalnie dlatego został doceniony przez jurorów jury młodzieżowego na festiwalu w Locarno. „Wielki sum” (reż. Claudia Sainte-Luce) to kino latynoamerykańskie, z humorem prezentujące losy dwóch pacjentek szpitala, z których jedna, samotna i trochę zdziwaczała Klaudia, postanawia pomóc w rozwiązywaniu problemów rodziny tej drugiej. Trafia prosto z ulicy do domu pełnego ludzi, ale też pełnego problemów i kompleksów. Wiadomo nie od dziś, że w przypadku pacjenta w domu choruje tak naprawdę cała rodzina. Ale wszystkie dramaty małe i duże tego filmu rozgrywane są subtelnie, bez łzawych dosłowności. Czy jednak poświęcenie Klaudii cerującej rodzinę niczym rozdartą skarpetę jest również dla niej samej terapeutyczne? O trudnych sprawach lekko i dopiero debiutując na dużym ekranie. Warto poświęcić trochę czasu i poznać rodzinę Marty.