Rotterdam 2014 #8: Ślepota serca.

Data:

Opowieść o niepełnosprawnym mężczyźnie pt. „Mein blindes herz” (reż. Peter Brunner) startuje do walki o rotterdamskiego tygrysa. Kurt cierpi na rzadko spotykany syndrom Marfana, powodujący częściową ślepotę, nieproporcjonalny wzrost i problemy z tkanką łączną. Wyrzucony z ośrodka za niewłaściwe zachowanie, młodzieniec włóczy się po ulicach. Wkrótce spotyka nastolatkę, uciekinierkę z domu, z którą wynajmuje zaniedbany loft. Mieszkanie przypomina zagracony śmietnik, ten z „Kontenera” i staje się głównym miejscem akcji, od głupich wybryków do finałowego dramatu. Symptomatyczne, że matkę Kurta zagrała aktorka znana ze współpracy m.in. z Haneke’m – zmarła rok temu Susanne Lothar. Film ma specyficzny, brudny urok, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że kino germańskojęzyczne stosuje chwyt: więcej, dalej i bardziej obrzydliwie. Jednocześnie na uwagę zasługuje kilka symbolicznych scen, jak chociażby ta, w której bohater przygląda się wentylatorowi z wirującymi ostrzami.

Przejmujący film francuski pt. „Owca” („Mouton”, reż. Marianne Pistone, Gilles Deroo) na podstawie kilku bohaterów małego miasteczka kreuje druzgocącą krytykę współczesnej Europy. W pierwszych scenach młody bohater odcina się od swojej matki na podstawie orzeczenia sądowego i próbuje ułożyć sobie samodzielnie życie, pracując w restauracji. Skrzywdzony później na całe życie chłopak pada ofiarą podłych zagrywek, związanych prawdopodobnie z jego talentem kulinarnym, a być może po prostu spowodowanych prowincjonalną głupotą. Druga część filmu krąży wokół mieszkańców miasteczka piszących do Aureliena listy pełne żalu i tęsknoty. Ich zaangażowanie w życie społeczne i religijne ma charakter pustych rytuałów i nie ma nic wspólnego z prawdziwym, podłym obliczem nas, ludzi, ale na skraju zezwierzęcenia. „Owcę” doceniono jako najlepszy debiut na festiwalu w Locarno, w Rotterdamie pokazywany jest w sekcji Bright future.

„Feel my love” (reż. Griet Teck) to wysoko oceniany przez publiczność dokument belgijski startujący w sekcji Signals: Grand tour. Reżyserka wędruje z kamerą po ośrodku dla starszych osób dotkniętych demencją. Z czułością filmowani podopieczni przygotowują posiłki, rozmawiają i próbują przypominać sobie anegdoty ze swojego życia. Kamera dokumentuje ich zmęczone lub śpiące twarze. Często ostatnim środkiem ekspresji jest muzyka, śpiewanie piosenek, gra na instrumentach. Kontrapunktem dla ciężkich pobudek i smutnych dni bywają tu odwiedziny najbliższych czy przyjęcia urodzinowe. Radość przynoszą też pogawędki o zdjęciach krewnych ustawionych na szafce obok łóżka. Mimo ważkiego tematu, brak tu pomysłu ponad suchą dokumentację codzienności. W Unii Europejskiej liczba pacjentów z zaburzeniami pamięci wynosi około 6 milionów, ale reżyserka nie podkreśla powagi sytuacji, a raczej popularyzuje ośrodek i jego anielsko cierpliwych pracowników. Każdy przecież marzy o humanitarnym traktowaniu na starość i odchodzeniu z godnością. „Dla Maxa, Clare, Idy i innych” jest ważniejszym głosem w tej sprawie i do tego zrobionym z pomysłem.